Pewien trener mnie podniósł, bo rzuciłam w niego kwaśną jagodą, to dlatego sam jest kwaśny! (Hahahahahhaah, nieśmieszny suchar #1.). Trzymał i nie chciał puścić, mówił do mnie co chwile
- U nas dostaniesz ciepło, jedzenie, relaks, będziesz robić co chcesz! - powiedział - Tylko nie uciekaj,
Chwilę się zastanowiłam, a może lepiej zostać adoptowana? Czy całe życie mam biegać w tą i z powrotem.
Wąchałam powietrze, aż nagle wyczułam ostry zapach. Wyskoczyłam z objęć trenera i skoczyłam na jego ramię, po czym do jego plecaka. W plecaku widziałam jagody w pudełeczku. Moje tylne łapy były na ramieniu trenera, a w zębach i przednich łapkach trzymałam pudełeczko. Powoli wyciągałam je na już nieidącym trenerze. Gdy je wyciągnęłam, prawie spadłam, ale trener mnie złapał. Postawił mnie na ziemi, a także odłożył pudełeczko.
- Jesteś głodna? - uśmiechnął się otwierając przedmiot z pięknym, kuszącym, ostrym zapachem. Porozglądałam się. Trener wyjął różową jagodę.
- Proszę, mój Lickitung je uwielbia! - powiedział trener podając mi ją,
Powąchałam, nie to nie, jest za słodka. Spojrzałam na pudełeczko i ustałam na dwie łapy. Podniosłam czerwoną jagodę, pachniała ostro. Spojrzałam się na trenera, on kiwnął głową, dobrze mnie rozumie. Usiadłam w krzyżu i kulturalnie jadłam jagodę. Trener i Lickitung również dołączyli do posiłku. Gdy skończyłam jeść jagodę, spojrzałam na wystający MoonBall z kieszeni trenera. Podeszłam na dwóch łapach do trenera. Ustałam na czterech łapach i zrobiłam salto w tył, ustawiając się w pozycji bojowej, miauknęłam zachęcająco.
- Ah tak!? Wyzywasz mnie do pojedynku!? - zaśmiał się trener wstając - No to... Lickitung wybieram cię!,
Lickitung wskoczył naprzeciwko trenera.
Skoczyłam bardzo wysoko używając furry swipess. Lickitung nie zdążył uniknąć i został zadrapany prze zemnie 3 razy.
- Lickitung! Super Sonic! - krzyknął trener, a pokemon zaczął krzyczeć, powiem, to bolało. Zaczęłam biegnąc w stronę pokemona, zamierzałam użyć scratch, ale Lickitung uniknął ciosu.
- Lickitung! Użyj lick! - krzyknął, a ja w ostatniej chwili uniknęłam pielęgnowania futra, przez innego pokemona.
----------
Walka trwała długo aż w końcu, kazałam Lickitungowi przestać. Ominełam go, podchodząc do trenera, wziełam MoonBalla, podając trenerowi i cofając się.
Trener chwilę zastanowił się, aż na jego twarz wszedł uśmiech
- Idż! MoonBall! - krzyknął rzucając balla w niebo,
Skoczyłam, klikając guzik balla.
Raz... Dwa... I trzy! Trener podbiegł do balla i usłyszałam jedynie „nazwę cię Moon...".
----------
Po kilku minutach trener wypuścił mnie,
- Ten strych jest cały twój Moon! - uśmiechnął się - tylko trzeba tu trochę posprzątać...
Panie Kenn?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz